Grzegorz Skorupski - Witam na mojej stronie
News
"Gostyń dawny i niedawny" dostępny w sprzedaży w księgarniach gostyńskich oraz w redakcji Życia Gostynia. więcej...>> Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
    Wielkopolskie tradycje wigilijne

    Kiedy obchodzono Boże Narodzenie w starożytności? Kto przynosi prezenty? Kto mógł wróżyć w czasie świąt? Mało zwyczajów wigilijnych przechowało się do dziś, warto więc je przypomnieć.
    W pierwszych latach chrześcijaństwa, święta Bożego Narodzenia prawdopodobnie nie obchodzono. Wyznawcy Jezusa byli wówczas mordowani za nie oddawanie czci boskiej cesarzowi. Dopiero edykt cesarza Konstantyna Wielkiego z 313 roku przyznał chrześcijanom prawa równe z innymi religiami. Pierwsza wzmianka o obchodzeniu narodzin Mesjasza pochodzi z 354 r. Początkowo wobec problemów z ustaleniem dokładnej daty, święto to obchodzono 2 stycznia, później 25 lub 28 marca, 18 lub 19 kwietnia, a nawet 20 maja. Chrześcijanie w Egipcie i na Bliskim Wschodzie, a także dzisiejsi armeńscy wyznawcy Jezusa czczą jego narodziny 6 stycznia. Dlaczego więc Kościół katolicki ustalił datę 25 grudnia? Teorii na ten temat jest wiele. Rzym w pierwszych wiekach naszej ery był zlepkiem wielu tradycji i wierzeń. Cesarz Aurelian (270-275) wprowadził perski kult boga słońca Mitry, jako religię państwową-panującą. Od 274 obchodzono w dniu 25 grudnia urodziny Mitry – Dies Natalis Solis Inricti – Dzień Narodzin Niezwyciężonego Słońca. Według ówczesnego kalendarza na ten dzień przypadało przesilenie zimowe. W uroczystościach brali udział także chrześcijanie, którzy utożsamiali Chrystusa z symbolem życia i odrodzenia określając go między innymi jako “Słońce sprawiedliwości”. Ponieważ dokładna data narodzin Jezusa Chrystusa była nieznana Kościół wybrał dzień przesilenia zimowego - 25 grudnia, jako symbol, zwycięstwa Światła nad ciemnością.
    Nocne czuwanie
    Słowo wigilia pochodzi z języka łacińskiego i oznacza czuwanie. Określenia tego używano w stosunku do każdego dnia poprzedzającego duże święto. Obecnie Wigilia jest nie tylko przygotowaniem do Bożego Narodzenia, ale i rozpoczyna obchód świąteczny. Polska tradycja nakazuje, by w Wigilię pościć. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, 24 grudnia mężczyźni nie jedli przez cały dzień. Pierwsza gwiazdka na niebie była znakiem, że można zasiąść do stołu. W zależności od zamożności podawano określoną ilość potraw. Na stołach chłopskich było ich 7, szlacheckich 9, a magnackich nawet 11. W zależności od rejonu mogło być ich też 6 lub wielokrotność tej liczby. Wszędzie były to dania proste, dary natury. Nie stosowano mięsa, ponieważ ludzie i zwierzęta tego wieczoru stanowiły jedną rodzinę. Pod obrus na stole kładziono siano. Miało ono przypominać o ubóstwie Świętej Rodziny i betlejemskiej stajence. Zwyczaj ten pochodził prawdopodobnie od franciszkanów, mógł też jednak wiązać się z wcześniejszymi obrzędami czasów pogańskich.
    Słynna choroba a wigilia
    Początkowo wszystkie potrawy okraszano olejem z siemienia lnianego, konopnego lub maku. Ta sytuacja zmieniła się około XVIII wieku. W Rzeczpospolitej znana była wówczas tajemnicza choroba zwana “kołtun”. Zewnętrzną jej oznaką były poskręcane włosy, przypominające “dready” dzisiejszych rastamanów. Próżno szukano lekarstwa na tę chorobę. Najczęściej stosowano “puszczanie krwi”. Wierzono bowiem, że w miejsce chorej “złej” krwi organizm wyprodukuje zdrową, świeżą. Tym sposobem dolegliwości tej nie udało się uleczyć. Dziś oczywiście każdy mógłby wskazać lekarstwo na kołtun: woda, mydło oraz grzebień. W XVIII wieku jednak, lekarze stwierdzili, że główną przyczyną powstawania kołtuna jest ... olej. Zwrócono się więc z prośbą do papieża, by zezwolił na jedzenie nabiału w czasie postu, co umożliwiłoby rezygnację ze stosowania oleju! Głowa kościoła uchwaliła dyspensy, lecz korzystano z niej jednak tylko na Śląsku i w diecezji poznańskiej.
    Co na stole?
    W Wielkopolsce pierwszym daniem podawanym w wigilijny wieczór była zupa rybna. Następnie podawano groch, kapustę, kluski targane maszczone miodem, kaszę jaglaną i krupianą lub wodną ze śliwkami a na ostatek gotowaną rybę. Na stole gościł także mak (na naszym terenie – najczęściej z kluskami tzw. makiełki). Często pojawiały się też kluski i pierogi z grzybami. Później na bardziej zamożnych stołach mieszczańskich, na stałe zadomowiły się inne potrawy: sos grzybowy, barszcz z uszkami, za przykładem dworów magnackich karp smażony czy karp w galarecie.
    Alkohol i święta
    Tradycyjnym napojem wigilijnym było piwo, a od XIX wieku wódka. Z czasem jednak na większość stołów trafił kompot z suszonych owoców. Ważne było zachowanie umiaru w używaniu trunków tego dnia. Co prawda swawolni parobkowie płatali różne psoty na pasterce, nie wolno było jednak upijać się. Szczegółowe przepisy określały także, że nie wolno było palić gorzałki w wigilię uroczystych świąt. Zachował się wyrok gostyńskiego sądu przy Radzie Miejskiej z 1773 r. w którym ukarano Mikołaja D. za to, że bez względu na uchwały przodków chwalebne i na honor boski oraz Świętych Jego Pańskich ustanowione w tak głęboką noc dołać i gorzałkę przepalać ważył się karą 10 grzywien. Nie udało mi się sprawdzić czy zakaz ten obowiązywał również w innych miastach ówczesnego powiatu gostyńskiego.
    Wisi u sufitu, czy stoi w kącie?
    Zwyczaj przynoszenie na święta do domu zielonych gałązek sięga XV wieku. Zwracano uwagę, aby była to roślina zawsze zielona, najlepiej sosna lub świerk. Zdarzało się, że był to cały czub drzewka zawieszony u sufitu szpicem do dołu. Splot gałęzi nazywano sadem lub podłaźniczką. Młodzi chłopcy starali się podstępem przywołać dziewczyny pod zawieszoną podłaźniczkę, uważano bowiem, że pod tym magicznym przedmiotem żadna nie może odmówić prośbie o całusa! Niekiedy zamiast zielonych gałązek stosowano też pająki ze słomy i kolorowych bibułek, które również zawieszano u powały. Podłaźniczka miała prawdopodobnie pogański rodowód - symbolizowała wiecznie zielone drzewo życia oraz życiodajne siły słońca rozjaśniające ciemności i siły zła. Określenie pochodzi od gwarowego podłaźić kogoś, czyli przynieść komuś szczęście. Od XIX wieku rozpoczęła się kariera stojącego pionowo drzewka. Choinka miała wymowę chrześcijańską – symbolizowała biblijne drzewo wiadomości dobra i zła. Jako ciekawostkę warto dodać, że w czasach zaborów łańcuchy na drzewku symbolizować miały kajdany pętające Ojczyznę.
    Wigilijne wróżby
    W nocy z 24/25 grudnia zwracano szczególną uwagę na zwierzęta. Dawano im do jedzenia resztki z wieczerzy lub nawet farbowany opłatek. Oczywiście w noc tak niezwykłą zdarzało, że zwierzęta przemawiały ludzkim głosem. Biada jednak temu kto chciałby je podsłuchać – przepłaciłby to życiem. W wigilijny wieczór dziewczyny na różne sposoby wróżyły swoją przyszłość. Spuszczano z łańcucha psa w pole wierząc, że w którą stronę zaszczeka, stamtąd w przyszłym roku panna ma się spodziewać kawalera. Inną formą wróżb matrymonialnych było ciągnięcie źdźbła siana spod obrusa na wigilijnym stole. Wyciągnięte źdźbło zielone oznaczało ślub w ciągu najbliższych zapustów, krzywe – oczekiwanie, a żółte staropanieństwo. Wierzono także, że przy stole wigilijnym nie powinno siedzieć 13 osób, gdyż cyfrę tę uznawano za feralną. W pomieszczeniu wówczas nie powinny także palić się 3 świece. W różny sposób wróżono czy w następnym roku udadzą się zbiory. Najczęściej gospodarz nabierał łyżkę potrawy i rzucał w górę. Im więcej strawy przykleiło się do sufitu tym obfitsze miały być zbiory.
    Gwiazdor, czy Święty Mikołaj?
    Zwyczaj obdarowywania się prezentami w Wigilię jest pojawił się niedawno. W Polsce najprawdopodobniej dopiero w poprzednim stuleciu, jednak jego początków można szukać w XVIII wieku. Wtedy to 5 lub 6 grudnia mężczyźni przebrani w czerwony płaszcz i czapkę, w towarzystwie anioła i diabła, odwiedzali domy odpytując dzieci ze znajomości pacierza. Postać nawiązywała do kultu świętego Mikołaja, dobroczyńcy ubogich dzieci. W wielu regionach, zwyczaj ten przesunięto na 24 grudnia. Na terenie powiatu gostyńskiego zachowała się jednak inna forma obyczajowo-religijna. Podobnie jak w większej części wielkopolski, w Wigilię dzieci odwiedzał nie Święty Mikołaj lecz... Gwiazdor. Zachował się przekaz z końca XIX wieku dotyczący wsi Pakosław i Golejewo z terenu ówczesnego powiatu krobskiego. Miejscowy Gwiazdor przebierał się w barani kożuch, złożony jednak odwrotnie (“na rymby”). Na głowie miał wysoki papierowy kapelusz, natomiast twarz zakrywała maska. Ważnym elementem stroju były dzwoneczki przywiązane do butów oraz bat i duży kij. Towarzyszyła mu gwiazdka, czyli chłopak lub dziewczyna w bieli. Mieli oni za zadanie zapowiadać Gwiazdora oraz nosić kosz z jabłkami, piernikami, orzechami i cukierkami. Dzieci musiały skakać przez kij i były egzaminowane ze znajomości katechizmu i pacierza. Jeżeli potrafiły odpowiedzieć na pytania brodatego przybysza, obdarowywano je prezentem. Gorzej jeżeli rodzice przedstawiali swoją latorośl, jako stworzenie nieposłuszne i niegrzeczne... gwiazdor wymierzał jej wówczas sprawiedliwość kijem i obdarowywał zgniłą pyrką. Początki nazwy Gwiazdor wiązały się z jeszcze wcześniejszym, typowo wielkopolskim zwyczajem przebierania się parobków. Przypinali sobie oni do czapki gwiazdy z papieru strasząc w wigilijny wieczór dzieci. Z czasem zwyczaj ten zaginął na rzecz gwiazdora i kolędników.
    Dziś większość zwyczajów wigilijnych uległo zapomnieniu. Rzadko spotyka się kolędników na wsiach. Zapomniano o wigilijnych wróżbach. A szkoda, bo warto kultywować tradycję tego, chyba najbardziej rodzinnego święta.


    c.d.n

    .

    .
    ----------------------------------------------------------------------------




MENU
Strona główna
Forum
Kontakt

>>>>>

Szablon pochodzi ze strony www.d4u.biz !Kontakt z nami