strona główna kontakt

Gostyń we wrześniu 1939r.


Ostatnie dni przed wybuchem wojny były czasem pełnym strachu i niepewności. Mało kto jednak wierzył w to, że już niedługo rozpęta się najbardziej krwawa rzeź ludzkości.
W kwietniu Hitler wypowiedział Polsce pakt o nieagresji. Powiało grozą, tłumaczono sobie jednak, że przecież miesiąc wcześniej Wielka Brytania udzieliła Polsce jednostronnej gwarancji wobec niemieckiej agresji. To uspokajało tylko częściowo. Wnikliwi obserwatorzy życia politycznego przestrzegali, że wobec agresywnych działań Hitlera: zajęcia Austrii i Czechosłowacji, państwa zachodnie pozostały bierne.
Demografia powiatu
Przed wybuchem wojny w powiecie gostyńskim mieszkało około 61,5 tysiąca mieszkańców (dziś 75,5 tysiąca), z czego Polacy stanowili ponad 96 % ogółu. Niemców na tym terenie było 2371 czyli 3,8 %. Skupiali się oni przeważnie w kolonijnych wsiach: Siedmiorogów II, Czeluścin, Dzięczyna, Miechcin, Strumiany, Daleszyn i Krajewice. Żydów we wrześniu 1939 roku było zaledwie 16. Przed wojną powiat gostyński obejmował teren nieco mniejszy niż obecnie: 701,3 km2 ( dziś 810,3 km 2).
Czy powstrzymamy wroga?
W lipcu nastąpiło ożywienie działalności gostyńskich Niemców. Według wspomnień Zofii Hejnowicz-Naglerowej dostarczano im wówczas mundury faszystowskie, flagi i inne akcesoria. Policja nie zwracała jednak uwagi na takie zachowanie. Wytyczne dla posterunkowych dotyczyły zwalczania opozycji politycznej, nie zaś "drażnienia" mniejszości niemieckiej. Propaganda podtrzymywała mit "Silni-zwarci-gotowi". W drugiej połowie sierpnia rozpoczęto kopać rowy strzeleckie. To wydarzenie realnie uzmysłowiło zagrożenie, nieuchronne zbliżanie się konfrontacji. Kolejny "grom z jasnego nieba" to czerwone karty mobilizacyjne. Pożegnania na gostyńskim dworcu. Płacz, ale chyba nikt nie wierzył, że może nie powrócić, że wojna trwać będzie tak długo. Przecież tylko dwadzieścia lat wcześniej zakończyła się wielka wojna. Zginęło wielu ludzi. Wierzono, że ludzkość nie może powtórzyć tego błędu.
Upalny wrzesień
Pierwszy września. Na ulicach tłum obserwował maszerujące oddziały Obrony Narodowej. W radio słowa: Uwaga, uwaga, nadchodzi... Na ulicach słychać było powtarzane słowa: Wojna! Wojna! Eskadry samolotów na niebie. Warszawa jest już bombardowana.... Dziś trudno wyobrazić sobie atmosferę tamtych dni. Od 1 września rozpoczęło się zaciemnianie miasta - miało to uniemożliwić orientację wrogim samolotom. I oczywiście nie narażać na bombardowanie.
Kolejne dni to koszmar ucieczki przed postępującym wojskiem niemieckim. Tylko z Gostynia w kierunku wschodnim wyruszyło 800 rodzin. Drogi pełne uciekinierów i wycofującego się wojska. Niemieckie lotnictwo nie ogranicza swoich ataków tylko do wojska. Bomby, kule karabinów maszynowych trafiały w ludność cywilną. Na oczach uciekinierów rozgrywał się dramat. Druga linia obrony - Wisła. Niektórzy uciekinierzy z gostyńskiego dotarli aż na lubelszczyznę. Poczucie klęski było przytłaczające. I ponowny koszmar: powrót. Znowu pełne drogi, znowu wojsko, ale tym razem inne: niemieckie, obce.
Gostyń czy Gostin?
W kierunku powiatu kierowały się wojska niemieckie: 14 grupa Grenzschutz, 183 pułk Landwehry i jednostki 252 dywizji piechoty. Wojska niemieckie wkroczyły do Gostynia 6 września 1939 roku. Zmieniona nazwę miasta na Gostin. Już w pierwszych dniach okupanci zaczęli przejmować z rąk polskich restauracje, zakłady przemysłowe, mniejsze firmy. Po ośmiu dniach od zajęcia miasta ustanowiono placówkę policji bezpieczeństwa. Na stanowisko szefa policji powołano Georga Bracke. Starostą czyli landratem został Johannes Reihelt a komisarycznym burmistrzem Oskar Klimpel – działacz mniejszości niemieckiej. Landrat miał również do dyspozycji Schutzpolizei, czyli policje pomocniczą.
Wojsko w mieście
Teren powiatu gostyńskiego został dość silnie obsadzony przez oddziały niemieckie. W Gostyniu stacjonowały między innymi: 1 batalion obrony terytorialnej, dwie kompanie Baubalt III (1 i 4) kompania nr 4 Landwehry. W październiku zwiększono liczbę stacjonujących żołnierzy o dwóch oficerów, 30 podoficerów i 146 szeregowców. Wojsko rozlokowano w budynku gimnazjum, szkoły powszechnej oraz domach prywatnych przy ulicy Leszczyńskiej (Powstańców Wielkopolskich) oraz Krobskiej (Wrocławskiej). W Gostyniu umieszczono również niemiecki szpital polowy. Początkowo mieścił się on w klasztorze na Świętej Górze, później przeniesiono go do gmachu szpitala przy Placu Karola Marcinkowskiego. Obsadę lazaretu stanowiło 26 żołnierzy, 6 podoficerów i 3 oficerów.
Walka z ludnością cywilną
Aby zapewnić sobie posłuszeństwo mieszkańców i udaremnić jakikolwiek ataki na Niemców. W dniu 24 września hitlerowcy wzięli 10 zakładników. Codziennie polska ludność musiała dostarczać 10 osób jako zabezpieczenie przed atakami na ludność niemiecką. Zakładników przetrzymywano w Ratuszu. Ograniczono również swobody Polaków, wprowadzając zakaz słuchania radia (Kto swoje odbiorniki na nieprzyjacielskie stacje nadawcze, jak Londyn, Paryż, itp. nastawia i ich wiadomości rozgłasza, będzie karany śmiercią), godzinę policyjną, nakaz złożenia broni i amunicji, oraz przymusowe podjęcie pracy. Rozpoczęto także walkę z wszelkimi przejawami polskości. 26 września ukazało się ogłoszenie burmistrza Oskara Klimpela: Wszystkie widoczne napisy w języku polskim na domach, sklepach itp. należy natychmiast usunąć. Usunięcie ich i zastąpienie tychże w języku niemieckim należy uskutecznić na koszt właścicieli domów, względnie lokatorów... Niezastosowanie się do powyższego zostanie surowo ukarane. Te zarządzenia utrudniały życie, wielu gostyniaków uważało jednak, że okupanci będą respektować prawa człowieka. Miesiąc później jednak oprawcy pokazali swoje prawdziwe oblicze. W niedzielę 15 października w Gostyniu odbyło się zebranie Niemców z terenu powiatu. Przewodniczył dziedzic Piajnowic Conze. Po wybuchu wojny zginęło czterech Niemców z powiatu gostyńskiego podczas wycofywania się armii polskiej oraz pięciu z Daleszyna aresztowanych przez jednostki Obrony Narodowej pod zarzutem dywersji. Ci ostatni zostali zastrzeleni podczas próby ucieczki w Małachowie. O okolicznościach śmierci Niemców z Gostynia nie zachowały się dane. Na spotkaniu 15 października uchwalono skazanie na śmierć 75 Polaków z terenu powiatu gostyńskiego.Pocztówka z okresu okupacji Od 19 października zaczęły się aresztowania wśród inteligencji, działaczy patriotycznych, samorządowych i społecznych. Zatrzymano 40 osób. Polaków umieszczono w piwnicach Ratusza. Traktowano ich dobrze, pozwalając nawet na wspólne spożywanie posiłków z rodzinami, a nawet zwalniano do domu w celu załatwienia pilnych spraw. To uspokajało mieszkańców, którzy twierdzili, że Niemcy po prostu zwiększyli liczbę zakładników. 21 października do Gostynia przybył oddział Einsatzkommando 15 dowodzony przez SS-Sturmbanfuhrera Franza Sommera. Aresztowanych wyprowadzano dziesiątkami na gostyński Rynek, gdzie pod pomnikiem Serca Jezusowego ustawiono palisadę z drewnianych bali. Rozstrzelano trzydziestu z nich na gostyńskim Rynku. Zbrodnia wstrząsnęła miastem. Wstydzili się jej nawet niektórzy gostyńscy Niemcy. Pozostałą dziesiatkę ułaskawiono i wypuszczono do domów 23 października.
Akcja wysiedleńcza
O decyzji wysiedlenie rodzin rozstrzelanych 21 października na gostyńskim rynku, oraz innych, „zagrażających” III Rzeszy Niemcy wiedzieli co najmniej od 5 grudnia. Następnego dnia zaczęły się wysiedlenia. Rankiem do mieszkań Polaków przeznaczonych do wysiedlenia zapukali żandarmerii w towarzystwie niemieckich cywilów, mieszkańców Gostynia lub okolic. Pozostawiano niewiele czasu na spakowanie się i zabranie najpotrzebniejszych rzeczy, tylko tylu, ile można było unieść w rękach. Zdarzało się że nie pozwalano się nawet przebrać – kazano wychodzić w stroju w jakim zastano przeznaczonego do wywózki. W pierwszych dniach grudnia nie było jeszcze mroźno, ale póltorakilometrowy marsz do klasztoru, z torbami, "dobytkiem życia" był męczący. Niemcy zresztą "rekwirowali" kosztowności i biżuterię. Na miejscu rozlokowano ich w konwikcie, zabraniając opuszczania terenu klasztoru. Na miejscu kazano podpisać akt zrzeczenia się posiadłości i pozostawionego majątku na rzecz III Rzeszy, za odszkodowaniem. Mimo iż racje żywnościowe ograniczały się do kawy i suchego chleba, mieszkańcy Gostynia, mimo zakazu, podchodzili pod mury klasztoru i podawali paczki. Ludzi z terenu powiatu gostyńskiego wywożono do klasztoru od 6 grudnia 1939 roku, a już od 8 grudnia miały miejsce wywózki bądź do obozu przejściowego w Łodzi, bądź tez do Rawy Mazowieckiej. Solidarność Polaków dała o sobie znać: na wieść o planowanej wywózce pod budynkiem klasztoru czekało kilka furmanek, by przewieźć bagaże wysiedlanych na dworzec. Polaków umieszczano w bydlęcych wagonach z zakratowanymi oknami. W każdym wagonie znajdował się jeden uzbrojony niemiecki cywil z gostyńskiego. Podróż trwała długo. Pociąg jechał wolno, nigdzie się nie zatrzymywał. Kolejnym etapem była Rawa Mazowiecka lub obóz przejściowy w Łodzi. Mieszkańcy Rawy i okolic zabierali Polaków do siebie.
Brak danych
Wielkopolska, według okupantów pozostać miała krajem czysto niemieckim, bez patriotycznego, polskiego elementu. 13 grudnia 1939 roku, namiestnik Kraju Warty - Artur Greiser, wprowadził zmianę nazwy z Gostin na Gostingen. Potwierdzono to ponownie w rozporządzeniu dotyczącym również innych miast wielkopolskich z 17 kwietnia 1940 r.
Dziś osoby wywiezione z terenu Gostynia nie posiadają uznanych praw kombatanckich. Obóz na Świętej Górze nie znalazł się bowiem na liście 12 obozów przejściowych, mimo iż jego istnienie potwierdzone jest w Archiwum Państwowym w Łodzi. Dokładniejsze dane na temat obozu przejściowego na Świętej Górze znajdują się prawdopodobnie w teczkach HTO, czyli dokumentów dotyczących zarządu ekonomicznego w pierwszym roku wojny. Niestety nie są one przebadane. Archiwum świętogórskie nie zawiera tych danych, ponieważ w grudniu 1939 roku Filipini zostali już usunięci z klasztoru.

tml>