Grzegorz Skorupski - Witam na mojej stronie
News
"Gostyń dawny i niedawny" dostępny w sprzedaży w księgarniach gostyńskich oraz w redakcji Życia Gostynia. więcej...>> Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl

    "Wyzwolenie" Gostynia - 1945

    W styczniu minęła kolejna rocznica wyzwolenia Gostynia spod okupacji niemieckiej. To wydarzenie nie doczekało się niestety należytego opracowania. Do 1989 roku o wielu faktach z tego okresu nie wolno było mówić. Kilka tygodni zbierania informacji, wspomnień złożyło się na ten tekst, będący próbą przestawienia sytuacji w styczniu 1945 roku.

    Ucieczka Wehrmachtu
    Mieszkańcy z nadzieją obserwowali wycofujące się oddziały niegdyś wielkiej i niepokonanej armii Hitlera. Teraz często ich widok był żałosny. Wycofujące się oddziały węgierskie ograbiły podczas stacjonowania klasztor na Świętej Górze. Przy okazji Madziarzy porzucili swoje mundury i przebrali się w uniformy strażackie. Niemieccy żołnierze Wehrmachtu różnili się od esesmanów. Resztki armii walczącej na wschodzie wycofywały się w nieładzie. Jadący na koniu żołnierz niemiecki ciągnący sanki, na których siedzi jego kolega: to obrazy zapamiętane przez mieszkańców Gostynia z tamtych styczniowych dni.
    Gostynskie kino w czasie okupacji

















    Żołnierze Wehrmachtu często wchodzili do polskich domów prosząc o gorącą wodę i gotowali sobie kawę lub herbatę. Zachowywali się bardzo karnie wobec swoich przełożonych. Według relacji Franciszki Dryjańskiej i Agnieszki Polniak, mimo że byli to wrogowie, czuły się bezpiecznie. - Gorzej było kilka dni później, kiedy to w tym samym celu, ale nie tylko - wtargnęli do mieszkania wyzwoliciele – żołnierze radzieccy - wspominają. Na szczęście w obronie obu Polek stanął oficer Armii Czerwonej.
    Kunowo: czy własowcy dokonają masakry?
    Panował strach. Bano się, że Niemcy dokonają masakry ludności polskiej. 24 stycznia, w Kunowie pojawili się własowcy, obywatele ZSRR, którzy wstąpili do armii niemieckiej. Stacjonowali oni na wzgórzu, gdzie mieścił się punkt obserwacyjny. Mieszkańcy pozamykali się w domach. Cisze mroźnej styczniowej nocy przerywały tylko odgłosy dalekich wybuchów zbliżającego się frontu. Noc z 26 na 27 stycznia, ostatnia noc niewoli dla mieszkańców wioski minęła spokojnie. O świcie z kierunku polnej drogi do Mszczyzna słychać była odgłosy ciężkiego sprzętu. Przerażeni mieszkańcy nie wiedzieli jednak, co się dzieje. - Około godziny 16 ujrzeliśmy zbliżające się czołgi z czerwoną gwiazdą - wspomina Irena Duda, która wówczas miała 14 lat. Długi transport czołgów niezatrzymując się skierował się w kierunku Kościana. Przed kościołem zebrała się spora grupa ludzi, by powitać wyzwalającą armie. - W momencie, kiedy czołgi mijały kościół, a ludzie cieszyli się wolnością, jak grom z jasnego nieba zaczęły padać pociski artylerii niemieckiej. Na szczęście nie trafiły one ani w ludzi ani w czołgi. Następnego dnia wczesnym rankiem do Kunowa wkroczyły regularne oddziały armii radzieckiej.
    Zwiad sowiecki
    Inaczej miało się ze zdobyciem stolicy powiatu. Prawdopodobnie Sowieci liczyli, że stacjonować tu będą liczniejsze jednostki wroga. Według relacji Jana Tomaszewskiego na dwa lub trzy dni przed wyzwoleniem w okolicy pojawił się zwiad radziecki. Informację o tym przekazał nieżyjący już dziś stróż w zakładach Barca przy Nowych Wrotach – Bajerski. Sowieci znakomicie orientowali się w planie Gostynia i rozmieszczeniu niemieckich placówek.
    Styczniowe dni
    Styczeń 1945 roku był bardzo mroźny. Sporym problemem był brak chleba. Obrabowane przez uciekające wojsko sklepy zostały pozamykane. Ludzie bali się wychodzić na ulice, często do sąsiadów przemykano się ogródkami. W styczniu 1945 roku starosta gostyński dr Reichelt nawoływał przez ustawione na ulicach głośniki, by żołnierze z rozbitych jednostek Wehrmachtu zgłaszali się do tworzących się oddziałów Volksturmu. W mieście krążyła informacja, że Niemcy będą wysadzać zakłady pracy i duże budynki wcześniej gromadząc w nich ludzi. Ludność zmuszano do kopania rowów na linii Grabonóg – Piaski- Gostyń. Jeszcze w czwartek 25 stycznia, w Gostyniu pełno było niemieckich czołgów. Tego dnia ewakuowano szpital z całym sprzętem medycznym. Po południu ewakuował się landrat i władze administracyjne miasta z burmistrzem Stolpe.
    Eksplozja w gimnazjum
    W dniu 21 stycznia zakwaterowany został w gostyńskim gimnazjum specjalny oddział Wehrmachtu, którego celem miało być zniszczenie miasta przed wkroczeniem armii Czerwonej. W nocy z 21 na 22 stycznia miastem nagle wstrząsnął wybuch. Część gmachu liceum runęła. Nie wiadomo, co się właściwie stało. - Podobno był jakiś zdrajca wśród Niemców - wspomina Tadeusz Krysztofiak. - Volksturm miał likwidować zakłady w Gostyniu i wysadzać ludzi. Jeden z nich nie chciał, by ginęli niewinni cywile.
    Budynek liceum w gostyniu po eksplozji


















    Według relacji Krysztofiaka, z ruin wyciągano zwłoki ofiar wybuchu. Czy wybuch był przypadkiem, wynikiem nieostrożnego obchodzenia się z materiałami wybuchowymi zgromadzonymi w budynku liceum, czy też celową działalnością, pozostanie tajemnicą.
    Wybuch w lesie
    Od 24 stycznia ustały przyjazdy transportów z bronią do magazynu w gostyńskim lesie. Pracujący w magazynie w lesie Polacy przygotowywali ładunku wybuchowe. - Do każdego stoiska z bombami wkładaliśmy ładunek wybuchowy – wspomina Tadeusz Krysztofiak –Traktor z przyczepami ten materiał rozwoził. Były to jakby kartony. Niemieccy minerzy łączyli cztery “kartony” z ciężką metalową "puszką". Wszystko połączone było za pomocą izolowanego przewodu z głównym wyłącznikiem. O 17.00 do zebranych przemówił Komendant Magazynu Broni: Nadeszła sytuacja, że trzeba będzie wysadzić wszystkie bomby lotnicze, wszelką broń i amunicję, znajdująca się w leśnej składnicy(...). Wy będziecie musieli pozostać, aż wszystko zostanie wysadzone. Czyżby chciał wysadzić pracujących Polaków? Zadecydował inaczej podoficer niemiecki, który przejął dowództwo po wyjeździe komendanta. Obwieścił zebranym na placu Polakom, że mimo rozkazów wysadzenia ich razem z magazynem postąpi inaczej. - Rozkaz wobec was był inny, ale my nie wysadzimy was w powietrze, bo też jesteśmy ludźmi – dosłownie wykrzyczał po polsku wartownik Karol Gëde. Polacy na ucieczkę mieli 10 minut. Wartownicy zaczęli strzelać na postrach w powietrze. Była trzecia nad ranem. Nagle ziemią wstrząsnął potężny wybuch. Nad lasem ukazała się czerwono-granatowa łuna. Siła wybuchu powaliła uciekających uciekający na ziemię.
    Zasadzka przy rozdzielni gazu
    Następnego dnia, około 10 rano od strony Piasków wkroczyła do Gostynia Armia Czerwona. To była pierwsza próba wejścia. Kilku Niemców schroniło się w budynku rozdzielni gazu przy drodze Piaski- Gostyń. Jeden z nich zbił szybę i w ten sposób z karabinem maszynowym oczekiwali na Armie Czerwoną. - Podjechał jeden czołg - mówi o wydarzeniach sprzed 59 lat Tadeusz Krysztofiak. - Żołnierze radzieccy nie spodziewali się nagłego ostrzału. Wysiedli. Byli młodzi i ...pijani. Jeden z nich niósł czerwona flagę. Pod ostrzałem z budynku z rozdzielni zginęło 4 lub 3 żołnierzy. Kierujący czołgiem wycofał się w kierunku Piasków. Ranni zostali umieszczeni w szpitalu wojskowym w Marysinie. Według innej relacji żołnierze sowieccy wysiedli z samochodu.
    Walki na Nadolniku
    Kolejne czołgi nadeszły ze strony Piasków i Godurowa, a także od Podrzecza. Niemcy jednak nie chcieli poddać się bez walki. - Na wprost bramy cmentarnej jeden z Niemców rzucił dużym granatem w samochód ciężarowy – wspomina Jerzy Kołaczkowski. - Nastąpił potężny wybuch. Wystraszyłem się i cofnąłem się z powrotem w okolice klasztoru. Tam na górce stały trzy domki. W jednym z nich mieszkała sąsiadka z Gostynia, pani Kicińska. Wszedłem tam i dowiedziałem się, że w domu schowali się dwaj Niemcy. Wszyscy byli bardzo wystraszeni. Nagle w oknach pojawiły się lufy karabinów i do mieszkania wpadli Rosjanie. Byli pijani i dopytywali się o Niemców. Kobiety udzieliły im informacji, jednak tam okupantów już nie było. Rozwścieczeni Rosjanie już chcieli nas zabijać, ale wtedy jedna z kobiet zauważyła przestawioną drabinę i domyśliła się, że Niemcy są na stryszku. Rosjanie wpadli tam, rozebrali ich i wyrzucili przez okienko na podwórko. Kobiety ubłagały ich, żeby nie rozstrzeliwali ich przed domem. Zrobili to w chlewiku. Gdzie ich pochowano nie udało mi się ustalić. Wojska sowieckie oddały również strzał w kopułę klasztoru, nie wyrządzając jednak większych szkód.
    Witani kwiatami i wódką
    Ludność cieszyła się z wyzwolenia. Oficer rosyjski szedł z ubezpieczeniem przez miasto –wspomina Jan Tomaszewski- Koło obecnej apteki w Rynku zostali przywitani kwiatami. Podobno pojawiły się na domach biało-czerwone flagi. Mimo, iż bano się, że linia frontu może się nagle załamać i w każdej chwili Niemcy mogą powrócić, jawnie manifestowano swą radość. Na Bojanowskiego ludzie witali Armię Czerwona z wódką i kiełbasą. Sowieci byli jednak nieufni, obawiali się trucizny: najpierw kazali spróbować „poczęstunek” Polakom.
    Żołnierze radzieccy wyzwalający Gostyń



















    Sowieci nie biorą jeńców
    Żołnierze Armii Czerwonej zatrzymali także Ślązaka, który miał na sobie mundur niemiecki. Szedł od strony łąk drzęczewskich. Licząc na przestrzeganie zasad międzynarodowego prawa wojennego przez Sowietów, prawdopodobnie sam oddał się w niewolę. Tu jednak okazało się, że niemieccy jeńcy wojenni stanowić mogą tylko niepotrzebny balast dla armii Stalina. Ślązak błagał na kolanach by go nie zabijano. Został zastrzelony przy przejeździe kolejowym na ulicy Wolności. Na Lissaerstrasse, czyli Leszczyńskiej (dzisiejszej ulicy Powstańców Wielkopolskich) w budynku poczty (później siedzibie szkoły zawodowej), ukrywało się kilku własowców. Byli to żołnierze pochodzący z Ukrainy, czy też innej republiki ZSRR, którzy opowiedzieli się po stronie Niemców. Z małego, zakratowanego okienka padły strzały w kierunku wkraczającego wojska sowieckiego. Żołnierz rosyjski (to była kobieta, która zgłosiła się na ochotnika) wszedł do budynku wspomina -Jan Tomaszewski- Przyprowadziła dziewięciu Ukraińców ubranych w niemieckie mundury. Dowódca rosyjski porozumiewał się z nimi po rosyjsku. Zostali wyprowadzeni i rozstrzelani w miejscu, gdzie dziś znajduje się kiosk (według innej relacji w bramie). Kobieta oficer sprawdzała czy jeszcze żyją i dobijała rannych strzałem z pistoletu w głowę. Ciała pozostawiono w miejscu egzekucji. Niektóre relacje mówią również o rozstrzelaniu kilku Niemców na deptaku. Rosyjskie czołgi zmasakrowały ich ciała. Czy dotyczy to tego samego wydarzenia, czy też zamordowania innych żołnierzy niemieckich – nie udało mi się ustalić. Z duża dozą prawdopodobieństwa można jednak przyjąć, że były to dwa wydarzenia. Zabitych na deptaku i przy poczcie pochowano na dawnym niemieckim cmentarzu przy ulicy parkowej. Ciała złożono pomiędzy dwoma orzechami na "wałach".
    Zamordowani z przez „swoich”
    Jerzy Kołaczkowski opisuje również sytuację dla Polaków niezrozumiała, dla Sowietów jednak naturalną: Była też rzecz dziwna, bo Rosjanie zabijali swoich. Zabili jeńców rosyjskich, którzy w czasie wojny pracowali razem z innymi jeńcami Polakami, Francuzami i Czechami w ogrodzonych drutem kolczastym magazynach wojskowych położonych po prawej stronie drogi Gostyń-Piaski. Niemcy zmuszali także Polaków do pracy w magazynie. Dlaczego więc sowieci zabili swoich rodaków? Obecnie, znane są dekrety Stalina uznające każdego żołnierza Armii Czerwonej, który został jeńcem lub nawet znalazł się w okrążeniu, za zdrajcę swej socjalistycznej ojczyzny. Ich bliscy przeważnie trafiali potem do łagrów jako rodzina zdrajców ZSRR. Dla Armii Czerwonej nie istniało więc pojęcie "jeńcy radzieccy" – należało ich zlikwidować jako zdrajców.
    Żołnierze radzieccy wyzwalający Gostyń



















    Radziecki grób na Rynku
    Polecenie rozstrzelania radzieckich jeńców z magazynu odzieżowego padło prawdopodobnie ze strony oficera NKWD. Ten rozkaz wydał taki dowódca na koniu, którego potem pochowano na Rynku. Wokół grobu zrobiono taki niski czerwony płotek, który potem został rozebrany –wyjaśnia Jerzy Kołaczkowski- Czy dokonano ekshumacji zwłok to nie wiem. Istnienie grobu radzieckiego dowódcy na gostyńskim Rynku potwierdzają także inne źródła. Gdzie jednak zginął ów dowódca? Jedna z relacji podaje jako jego miejsce śmierci Głogów. Wydaje się to jednak niemożliwe. Jakie były związki z Gostyniem, by tutaj sprowadzać później jego ciało? Być może zginął na Głogówku, a powtarzane historie o tym wydarzeniu zniekształciły Głogówko na Głogów. Nie udało mi się jednak ustalić nazwiska tego oficera, ani miejsca przeniesienia zwłok. Zagadką pozostaje również fakt, dlaczego pochowano go właśnie na Rynku.
    Armia Generalissimusa Stalina
    Rosjanie jechali przeważnie konno, samochodów prawie nie było. Według relacji osób, które witały ich w okolicach kina: Banda! Każdy inaczej ubrany. Zamiast wojskowych pasów, przepasani sznurkami. Rosjanie nie wyglądali na armię odpowiednio wyposażoną: zwinięte w rulon i przewieszone wpół koce, dziurawe spodnie, a niektórym przez dziury widać było części bielizny. Całość wzbudzała zdziwienie i litość. Rosjanie chodzili ubrani w tak zwane "szynale" -wspomina Melania Sellmann- czyli płaszcze związane sznurkiem. Były one niedopasowane. Tylko niektórzy, najczęściej oficerowie mieli żołnierskie buty. Większość nosiła "sapogi" – obuwie z filcu, zwane również walonkami. Tylko niektórzy mieli plecaki i, co odróżniało ich od armii niemieckiej, nikt nie posiadał maski przeciwgazowej. Obrazu dopełniały karabiny - „pepesze” na sznurkach. Byli zaniedbani, brudni oraz zawszeni – podsumowuje wygląd żołnierzy Armii Czerwonej Melania Sellmann.
    Wyzwoliciele?
    Po zajęciu Gostynia Sowieci rozlokowali się po kilku u rodzin polskich. Podobnie było w Kunowie. Byli to młodzi chłopcy, zmarznięci i przemoczeni do kolan, niewyspani -wspomina Irena Duda- Do mojej prababci przynieśli takie większe prosie i prosili żeby je ugotować. Prababcia z sąsiadka gotowały, a oni suszyli mokre onuce i buty (walonki) przy piecyku i moczyli nogi w gorącej wodzie. Inne relacje z Gostynia również potwierdzają kradzież świń i smażenie ich na dwóch palach przy ognisku. Radzieccy "wyzwoliciele" czasami pokazywali prawdziwe oblicze. Według nieprecyzyjnej relacji na Nowych Wrotach miał miejsce gwałt, czy też próba gwałtu, dokonanego przez pijanego czerwonoarmistę. Tutaj zareagowała wspomniana wcześniej kobieta-oficer, która zastrzeliła na miejscu oskarżonego o gwałt czerwonoarmistę. Rosjanie starali się trzymać porządek, ale nic z tego nie wychodziło, bo ciągle byli pijani – wspomina Jerzy Kołaczkowski- Największe złodziejstwo było w cukrowni - każdy Rosjanin czuł się tam panem.
    Ja sałdat, ja wyzwolitiel, ty dawaj!
    Rosjanie szczególnie upodobali sobie zegarki i rowery. Podobno po wojnie opowiadał zegarmistrz Zalewski, który miał warsztat przy ulicy Ogrodowej, że w styczniu 1945 roku żołnierz Armii Czerwonej przyniósł mu trzy budziki i nakazał, by do końca dnia zrobił z nich 5 zegarków na rękę. Nie pomogły tłumaczenia – czerwonoarmista zagroził, że zastrzeli rzemieślnika, jeśli nie wywiąże się z zadania. Na szczęście Zalewski miał w zapasie kilka niemieckich zegarków. Innym sprzętem, który szczególnie upodobali sobie żołnierze wyzwalający Gostyń były rowery. Ponieważ często nie mieli oni z nimi styczności w Kraju Rad, teraz szczególnie zależało im na ich poznaniu. Rosjanom bardzo podobały się rowery, zabierali je ludziom, ale nie umieli na nich jeździć– wspomina Jerzy Kołaczkowski- Na Rynku odprawiali istny cyrk, ucząc się jeździć.
    Polacy w mundurach
    Po ucieczce Niemców Polacy zabierali rzeczy pozostawione w klasztorze, który wówczas pełnił rolę szkoły strażackiej. Gostyniacy przebrani w mundury strażackie zostali zatrzymani przez sowietów. Według jednej z relacji byli to polscy uczniowie uczący się w tej szkole, według innej: po prostu mundury te były dobrej jakości, a zapotrzebowanie na ubrania było duże - więc Gostyniacy korzystali z tych uniformów. Rosjanie prowadzili ich w kierunku Leszna. Na Rynku Polacy prosili, by ich nie zabijać, by wypuścić. Oficer radziecki stwierdził jednak, że najpierw musi się skontaktować ze swoją władzą zwierzchnią. Aresztowani zostali uwolnieni dopiero przy strzelnicy, musieli jednak zostawić mundury.
    Gostyńska siedziba NKWD
    Komendantem na powiat gostyński został Smierow. Mieszkańcy pamiętają jego przemówienie na Rynku. Mówił wtrącając słowa polskie. Pierwszy sztab radziecki znajdował się w domu państwa Dolatów a później u Grzemisławskich przy ulicy Wrocławskiej. Komenda policji politycznej NKWD mieściła się w budynku na rogu ulicy Kolejowej i Wiosny Ludów, natomiast spali oni w czerwonym budynku przy ulicy Kolejowej Po wojnie ulica ta nosiła nazwę Józefa Stalina, a później Polskiej Partii Robotniczej. NKWD zaczęła działalność od poszukiwań zdrajców Kraju Rad. Sowieci mieli listy osób, które uciekły z Rosji po przejęciu władzy przez bolszewików. Po przyjściu do Gostynia poszukiwali m.in. białogwardzisty Archiba Dubrowina. Przed wojną pracował on w cukrowni. Zdążył jednak uciec na wieś.
    Nowa władza
    W dniu 30 stycznia 1945 roku powołano Tymczasową Radę Powiatową w Gostyniu w składzie: Wacław Zygmański, Franciszek Dworczak, Stanisław Hibner, Józef Sobierajski i Walerian Woźny. Pierwszym starostą po wojnie został były księgowy wydziału powiatowego- Wacław Beczkiewicz, a jego zastępcą T.Pękalski. Powołano także Milicję Obywatelską. Jej pierwszym komendantem został Jan Barton. Komendantem wojennym Armii Czerwonej na naszym terenie major Szatow, a jego zastępcą Paweł Szmiridow.
    Czołgi po jedenastu latach
    Po jedenastu latach czołgi sowieckie znowu pojawiły się na ulicach Gostynia. Tym razem oddziały Armii Czerwonej w 1956 roku kierowały się na Warszawę. Na ulicy Wolności znajdowały się biura notarialne. Tutaj miał miejsce przerażający wypadek: radziecki czołg zmiażdżył człowieka. Rosjanie chyba byli pijani – wspomina Krysztofiak – jeździli po chodnikach na Wrocławskiej, na drodze na Piaski „skosili” drzewa. Pan Szymański na ich widok usunął się pod ścianę, ale celowo tak wykręcili, żeby go zmiażdżyć! Sojusznicza armia Układu Warszawskiego zaznaczyła swoją siłę.


    c.d.n

    .

    .
    ----------------------------------------------------------------------------




MENU
Strona główna
Forum
Kontakt

>>>>>

Szablon pochodzi ze strony www.d4u.biz !Kontakt z nami